Jak zwykle szłam sobie do szkoły. Weszłam do szatni (która była jakaś inna - większa i lepsza). Zobaczyłam kilku dresiarzy, rozwalających pomieszczenie kijami bejsbolowymi i krzesłami oraz parę osób z mojej klasy, które stały obok. Bardzo się wkurzyłam, ale nagle pojawił się ochroniarz - kumpel mojego wychowawcy, znany mi jedynie z jego barwnych opowieści. No i ten ochroniarz i jego ekipa osiłków próbowała przepędzić chuliganów. Nagle pojawił się Paul z Rammsteina, który wyglądał i ogólnie był jak komandos. Wyciągną kałasznikowa i powystrzelał wszystkich kretynów. Wyglądał nawet-nawet! (?) ?
Później ogłosił konkurs "Jeden z dziesięciu", który polegał na wyeliminowaniu wszystkich z klasy i samemu pozostaniu na polu bitwy, czyli w szatni. Paul wyznaczył do sędziowania tego ochroniarza.
No i zaczęła się walka! W ruch poszły krzesła, talerze, potłuczone kafelki i wszystko inne co było pod ręką! Najwięcej moich ciosów (talerzy) uderzyło takiego jednego chłopaka, którego nie lubię
Nagle zasnęłam i równie nagle się obudziłam. Patrzę, a w okół mnie kilka znajomych osób i Coma, która mówi "Spałaś kilka dni, a ja za ten czas prowadziłam wszystkie twoje sprawy. Umieściłam nawet w Internecie twoje zdjęcie" [to było coś jakby pomieszanie tych okładek - kompozycja Flo i kolorystyka MM] z tym, że ja byłam ubrana w obcisły, czarny golf i wyglądałam jak widmo. Przyznam jeszcze, że było to chyba moje najlepsze zdjęcie!
Okazało się również, że to właśnie ja wygrałam konkurs, bo tylko ja przetrwałam.
No i nagle znalazłam się w klasie na fizyce! Pisaliśmy kartkówkę, a taki jeden chłopak podszedł do mej zacnej friend i poprosił, żeby sprzedała mu jakieś literki, bo nie może nic napisać. Ona nie chciała się zgodzić, a on błagał na kolanach, żeby chociaż betę, sigmę, mi, omegę, albo deltę sprzedała. Tak mi się go przykro zrobiło, że aż się rozpłakałam...
Reszty niestety nie pamiętam.